Choć tak trudno to przyjąć i wyrazić zgodę, to fakt pozostaje faktem. Kryzysy są częścią życia czy tego chcemy czy nie. Przychodzą i odchodzą, a rytmem takim towarzyszą nam przez całe życie. Tak jak morze, które przeżywa okresy spokoju i wyciszenia naprzemiennie ze sztormami, burzami i nawałnicami.
Kryzys ma podwójne znaczenie:
Po pierwsze o kryzysie możemy mówić w znaczeniu trudnych, losowych wydarzeń, które dotykają nas i naszych bliskich. Zaakceptowanie faktu, że życie to nie tylko sielanka i pasmo samych dobrych zdarzeń, ułatwi nam radzenie sobie z nimi kiedy nastąpią. Możemy się złościć, buntować i pytać dlaczego tak jest… Po prostu: jest i już. Obok narodzin istnieje śmierć, obok dobra tyle samo zła. Przychodzą i odchodzą kataklizmy, doświadczamy losowych wypadków. Jako ludzie mamy swoje dobre i złe strony oraz taką samą tendencję do czynienia dobra jak i zła.
Drugie rozumienie kryzysu dotyczy naszego rozwoju. Aby móc się rozwijać czyli wchodzić na kolejne szczeble dojrzałości, to co zdobyliśmy do tej pory musi ulec załamaniu. Burzą się dotychczasowe struktury naszej psychiki aby ponownie utworzyć obraz złożony z istniejących oraz nowych elementów. Bez kryzysów rozwój naszej osobowości nie nastąpi. Nie rozwiniemy się jako w pełni dojrzałe jednostki. Pragnęlibyśmy aby przebiegał spokojnie, na zasadzie stopniowego przyrostu niczym przysłowiowe ziarnko do ziarnka. Niestety, bardziej przypomina to rewolucję w stylu wiosennych porządków. Wyrzucamy wszystko z szafy, wietrzymy, przebieramy i układamy od nowa. To tak, jakby robić co jakiś czas dwa kroki do przodu i jeden do tyłu. Kryzysy częściej widoczne są u dzieci gdyż sam rozwój przebiega wówczas intensywnie. Stąd bunty trzylatków, płacze i spazmy przedszkolaków, bunt nastoletni, który niekiedy zmiata wszystko z powierzchni ziemi… Warto rozumieć zachowanie naszych dzieci w kategoriach kryzysu rozwojowego. Wszelkie gorsze dni, częstsze irytacje i złości, fazy nielubienia lub specyficzne zachowania to po prostu kolejne etapy w jego rozwoju. I proszę nie przylepiać łatek w stylu 'mała złośnica’, 'niegrzeczny chłopiec’, 'beksa’, 'rozrabiaka’, 'mazgaj’ bo niestety, kryzys przeminie a łatka zostanie.
Kryzysy dają szansę na więcej. Dają szansę na zmianę. Dają szansę na lepszą jakość. Kryzys świadczy o tym, że przyszedł czas na podjęcie działania. Gdy ktoś jest w kryzysie zadaniem otoczenia jest wspierać. Tylko tyle i aż tyle. Nikt za nikogo życia nie przeżyje. Nie jesteśmy w stanie zdjąć z kogoś jego cierpienia i powiedzieć: 'będę cierpiał za ciebie’. Możemy je rozumieć i poprzez bycie i owo zrozumienie ulżyć i złagodzić jego skutki.
Na zakończenie słowa Jiriny Prekop z książki O miłości która daje wsparcie (…): Człowiek, który nie ma problemów nie ma szans na rozwój. To jego dylemat, jego trudny los. Z człowiekiem jest podobnie jak z drzewem. Im bardziej jego korzenie walczą z kamieniami i innymi przeszkodami, na które napotyka w ziemi, im bardziej jest narażone na rozmaite przeciwności, takie jak: upał i mróz, ciemność i jasność, tym silniejsze się staje. To nie ogrodnik daje drzewu siłę, ono musi ją wytworzyć z własnej substancji. Ogrodnik (…) wie, że musi zostawić tyle miejsca korzeniom, ile chciałby dać koronie.
Katarzyna Dorosz-Dębska
psycholog, psychoterapeuta