Byle do weekendu…
Byle do wakacji…
Jakbym tylko miał więcej kasy…
Jak wybuduję dom…
Jak urodzę dziecko…
Muszę sobie kupić ten najnowszy model BMW…
Jak wygram w totka…
Jak posprzątam…
Jak dzieci podrosną…
Znasz te założenia? Pewnie nieraz je wypowiadałeś na głos lub w myślach. Dopiero wówczas będziesz szczęśliwy? Teraz nie możesz??? Żyjesz z kalendarzem zapełnionym na cały rok, a może i dalej… I już dziś wiesz, co będziesz robił za rok, dwa, trzy, o tej samej porze? A potem, gdy ta rzekoma chwila ma nadejść okazuje się, że…
W weekend czeka tyle zaległych spraw do zrobienia…
Wakacje okazują się wcale nie takie cudowne (albo za duży upał, albo za zimno i jakieś to lato deszczowe, albo z rodziną trudno wytrzymać…)
A jak masz więcej kasy to i tak ci brakuje, bo wydatki coraz większe. I okazuje się, że nadal wypowiadasz „ach, gdybym miał więcej kasy…”
Budujesz dom, budujesz, wykańczasz… i okazuje się, że jakoś szczęścia nie widać. Może w małżeństwie się rozjeżdża, może w pracy kłopoty, może problemy wychowawcze, a może po prostu ten dom wcale nie cieszy tak, jak miał to robić. Cel osiągnięty ale głowa zaprzątnięta innymi rzeczami…
Myślisz, że dziecko będzie 'lekiem na całe zło’, uszczęśliwi cię, poprawi kłopoty w małżeństwie… A tu tematów spornych ciąg dalszy…
Ten model BMW…. bo przecież trzeba pokazać w firmie, nie być gorszym… Tylko, że za rok wychodzi kolejny nowy model, i kolejny…
Wygrywasz, pozwalasz sobie na dobra, które do tej pory nie były ci dostępne. Początkowo cię to cieszy, ale potem zauważasz, że kolejna kupiona rzecz już takiej radości ci nie przynosi, że ludzie inaczej cię traktują. Ty ich również. Tracisz zaufanie, zaczynasz być podejrzliwy, coraz więcej zmartwień spada na twą biedną głowę…
Jak posprzątasz, poodkurzasz, wypolerujesz to pilnujesz nerwowo by ktoś znów nie nabrudził. A przecież to nierealne. I chodzisz i sprawdzasz, i pilnujesz, i się złościsz…
Dzieci rosną a ty zauważasz, że następują kolejne zmartwienia adekwatne do ich wieku…
To tylko krótki przegląd sytuacji. Każdy ma swoje wymarzone Eldorado, kiedy to czas szczęśliwości ma nastąpić. A prawda jest taka, że ono nie następuje, bo jest ułudą, czystą fikcją. Jeśli nie potrafimy się cieszyć z tego co mamy to kolejne warunki 'jeśli’ tego nie sprawią. Oczywiście, własny dom potrafi cieszyć, i to bardzo, ale tylko wtedy, gdy potrafimy się cieszyć każdego dnia z kolejnych etapów budowy, każdego włożonego wysiłku i znosić napotkane trudy będąc 'tu i teraz’, w tej danej sytuacji a nie w przyszłości. (PS. W temacie domu i radości polecam Pod słońcem Toskanii, Frances Mayes – porządna i piękna dawka opisów doświadczeń, odczuć, bycia 'tu i teraz’).
Współczesny człowiek jest zawieszony na huśtawce między przeszłością a przyszłością. Albo koncentruje się na tym co było, co się nie powiodło, czego nie dostał, rozpamiętuje co zrobił źle, jakie popełnił błędy, albo ślepo patrzy w przyszłość uciekając od teraźniejszości i licząc, że jak spełni kolejne warunki, to szczęście w końcu zapuka do drzwi. I tak trudno tę rozbujaną huśtawkę zatrzymać na 'dziś’, na 'tej chwili’…
A prawda jest taka, że szczęście to gość, który przychodzi niespodziewanie wówczas, gdy otwierasz serce, gdy czujesz i doświadczasz. Szczęście przychodzi, gdy potrafisz być w teraźniejszości i je poczuć. Gdy nikt mu nie otwiera, odchodzi…
Katarzyna Dorosz-Dębska