(…) głęboka, ludzka samotność. Nie dostrzegamy, że grozi nam bardziej niż kryzys ekonomiczny. Wykluczenie, które bierze się z braku ludzi bliskich. Braku osób lub osoby, która daje poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, bliskości. (…) Bardzo ważnym elementem jest też poczucie wspólnoty. (…) A samotność, przez poczucie wyobcowania i braku przynależności, może prowadzić do rzeczy najgorszych. Nienawiść jednych ludzi do innych często wynika właśnie z wyobcowania, odrzucenia.
prof. prawa Monika Płatek
Sam… Sama… Sami…
Samotność…
Trochę z nią kłopot. I nie dlatego, że jest, ale dlatego, że nie wiadomo z czego wynika. Definicja samotności jest prosta. Czytamy, że to „odczuwany stan braku towarzystwa bliskiej osoby, opuszczenia przez innych”.* ’Odczuwany stan’ to nie jest to samo co fakt obiektywny. Co zatem stanowi o samotności? Realny brak bliskich osób? Wyjazd i bycie obcym wśród ludzi? Dystans, który sami budujemy zrażając do siebie tych, którzy wychodzą nam na spotkanie? A może głęboko zakorzenione, dojmujące poczucie pustki? Nieumiejętność wejścia w związek z drugim człowiekiem, wejścia w relację? Te pytania można mnożyć. Chciałabym powiedzieć, że samotność jak medal, ma dwie strony. Ale nie powiem. Ona ma ich zdecydowanie więcej. O wiele więcej… Podkreślę jednak, że jest to stan subiektywny, uczucie tej konkretnej osoby, która ją odczuwa. Warto wtedy zastanowić się będąc rodzicem, córką, synem, koleżanką czy kolegą, mężem lub żoną co sprawia, że ktoś w mojej obecności czuje się samotny? Może jest mnie za mało… może biegnę bez celu i opuszczam swoich najbliższych… może daję, nie pytając czy to co daję jest potrzebne drugiej osobie… może w ogóle nie pytam… może w ogóle nie rozmawiam… może nie przytulam… może zapominam… może tylko wymagam, krzyczę i rozliczam… A wystarczy niewiele żeby naczynie zwane samotnością napełnić nektarem zwanym bliskością. Czasem wystarczy chwila. Zatrzymać się, zapytać, zrobić gest w stronę drugiej osoby. Okazuje się, że to tzw. 'bycie’ nie jest wcale łatwe. Radzimy, pocieszamy, chcemy coś zrobić ale pobyć w ciszy, milczeniu lub bólu jest trudniej. Warto jednak próbować bo nie ma nic cenniejszego niż dać siebie drugiemu człowiekowi.
A co jeśli widzimy, że problem jest głębszy… że wynika z poważniejszych problemów, deficytów, zaburzeń. Wtedy jest miejsce na terapię. A tu? Też cudów nie ma. Jest za to relacja jako główny czynnik leczący. Bycie z drugim człowiekiem, wysłuchanie, zaakceptowanie go takim jaki jest. I dopiero w takich bezpiecznych warunkach jest miejsce na zmianę. Bo terapia to wejście w świat pacjenta by poczuć, to co on czuje i przeżywa. A potem weryfikować, czy to otoczenie nie daje, czy to dana osoba nie potrafi wziąć.
Wracając do cytatu, który rozpoczął i był wyzwalaczem do powstania tego tekstu, to mowa o zapobieganiu przestępstwom. Bo schemat jest następujący: 1) czuję pustkę, czuję się samotny; 2) przez to czuję się wyobcowany; 3) zazdroszczę więc innym, wydaje mi się, że oni mają lepiej, są kochani i dostają więcej; 4) rodzi się żal i złość, która z biegiem czasu urasta do rangi nienawiści. 5) A nienawiść w połączeniu z brakiem empatii może przynieść odwet, zamach na drugiego człowieka.
Zamieńmy więc samotność na bliskość!
Z racji jesieni, pory, która ma to do siebie, że skłania nas do refleksji – zastanówmy się. Bo jest to pora, która w naturalny sposób zwalnia nasz bieg. Cała przyroda zrzuca swoją dotychczasową odsłonę, by na wiosnę odrodzić się na nowo. I może zamiast narzekać, że znów zimno i szaro to jest właśnie ten czas by po prostu być!
Katarzyna Dorosz-Dębska
www.psycholog-pulawy.pl
W tekście wykorzystano: 1)* Wysokie Obcasy, Nr; 2)* Popularny słownik języka polskiego, red. naukowa prof. Bogusław Dunaj