Odchodzi ktoś bliski. Zostawia nas po latach wspólnego życia. Jest ból. Rozczarowanie. Rozpacz. Niepewność.
– Dlaczego wtedy łykamy tabletki?
Umiera ktoś bliski – matka, ojciec, małżonek, nasze własne dziecko… Cóż wtedy powiedzieć? Bólu który rozdziera serce, ciało i duszę nie da się opisać…
– Dlaczego wtedy łykamy tabletki?
Tracimy pracę – łykamy tabletki…
– Po co?
Taki to paradoks XXI wieku, że stratę zapełniamy lekami. Sieć społecznego wsparcia, która powinna pomóc w procesie żałoby zastąpiliśmy tabletką. „Weź – poczujesz się lepiej; weź – nie będziesz płakać, weź – nie będziesz przeżywać”. I ogólnym celem jest nie-odczuwanie, bo jak ktoś czuje, to jest to kłopot, nie wiadomo jak mu pomóc… Ma się ogarnąć. Czymś zająć. Nie myśleć. Szybko wrócić do pracy.
A da się nie myśleć po stracie najbliższej osoby? Da się nie czuć po stracie dziecka? Da się nie przeżywać? Da się żyć po stracie jak dotychczas?
… No to dlaczego łykamy tabletki?
Stratę trzeba przeżyć. Trzeba płakać, może krzyczeć. Zagłębić się w smutku, pożegnać z tym, kto odszedł. Żałobę można porównać do rekonwalescencji po ciężkiej operacji. Potrzeba dużo czasu aby stopniowo krok po kroku wrócić do codziennej aktywności. To proces pożegnania osoby która odeszła i powracania do życia innego niż było. Opłakanie straty daje odejść w spokoju temu kto odszedł, a zdrowienie temu, kto przeżywa stratę.
… No to dlaczego łykamy tabletki?
Nie ma recepty jak poradzić sobie w takim czasie, to zawsze jest osobista tragedia, a każdy uruchamia własne mechanizmy radzenia sobie. Naturalne jest jednak w takim momencie wycofanie na jakiś czas z różnych aktywności. Naturalne są przeróżne emocje: niedowierzanie, smutek, żal, rozczarowanie, opuszczenie, złość, poczucie niesprawiedliwości.
… No to dlaczego łykamy tabletki?
Leki mają pomóc, nie jestem im przeciwna. Przynoszą chwilową ulgę, pomagają się „nie rozpaść”, leczą kiedy stan staje się chorobowy. Pomagają przetrwać najtrudniejszy moment. Ale kiedy jest ich za dużo zakłócają proces żałoby, hamują emocje, blokują przeżywanie.
Jeśli człowiek nie mówi co przeżywa, nie dzieli się tym co w środku w przekonaniu, że ktoś nie zrozumie, bo to nie jego dotyczy – nie daje sobie pomóc, pozbawia się naturalnego procesu gojenia ran. Czasem widać stratę zamkniętą za marmurową twarzą.
Leki mają pomóc ale nie uleczą straty. Leczą zaś relacje i wsparcie innych. Leczy rozmowa, bliskość i więź. Bo o stracie powinno się rozmawiać, a im trudniej mówić, tym bardziej się powinno.
Rozmawiajmy… Nie ma innej drogi…
Bądźmy z tymi, którzy są w żałobie. Słuchajmy, pozwalajmy mówić. Bądźmy…
Katarzyna Dorosz-Dębska