Ona: O czym marzysz?
On: Chciałbym podróżować.
Ona: A teraz co robisz?
On: Siedzę i myślę.
Ona: Czyli podróżujesz.
On: ?… (chwila ciszy i zaskoczony wyraz twarzy). Po chwili: Nie bardzo rozumiem.
Ona: Bo widzisz, z podróżami jest tak, że tak naprawdę cały czas podróżujesz, cały czas jesteś w drodze. Pytanie tylko czy zdajesz sobie z tego sprawę.
On: Że kiedy idę rano do sklepu czy jadę do pracy to podróżuję? Dobra, dobra. Nie o takie podróże mi chodzi. Chcę jeździć, zwiedzać, oglądać. No wiesz, Włochy, Grecja, Tajlandia, Indie…
Ona: Skoro masz cel, miejsce gdzie chcesz dotrzeć; skoro jesteś Ty sam, podmiot podróży, to pozostaje wyznaczyć drogę, która cię zaprowadzi.
On: Nad drogą się nie zastanawiałem…
Ona: Wielu się nie zastanawia. Ludzie widzą tylko cel do zdobycia a nie patrzą jaką drogą idą, albo nierzadko w ogóle drogi nie widzą. Wtedy ten ich cel wydaje się nieosiągalny i pozostaje w sferze marzeń.
On: No ale zaraz, zaraz… Czegoś nie rozumiem. A powiedziałaś, że jak siedzę i myślę to też podróżuję.
Ona: Tak. Powiedziałam. Człowiek zawsze jest w podróży. Życie jest podróżą. Podróż wszak, może mieć różne odsłony, niczym książki, które noszą tysiące, setki, miliony tytułów. A człowiek? Zawsze był, jest i będzie wielkim podróżnikiem i odkrywcą.
On: Tak, teraz odkrywam te Twoje złote myśli… Ale to nie to samo co Tajlandia czy Indie…
Ona: Bo tylko cel jest inny. Ale w drodze jesteś a tylko będąc w drodze rozwijasz się. Droga to proces, a proces to coś co trwa, dojrzewa, ewaluuje i zmienia się. Gdy osiągniesz cel, to po prostu osiągniesz to, do czego dążyłeś, czego się spodziewałeś. Gdy zwrócisz uwagę na drogę Twoja podróż będzie miała większe znaczenie.
On: O, chyba rozumiem. Mam szansę zobaczyć co jest po drodze. Może też zobaczę jakieś ciekawe rzeczy, inne ciekawe miejsca.
Ona: I masz szansę poznać siebie, swoje możliwości i ograniczenia, wartości i pragnienia. A przecież droga sama w sobie może być piękna. Nie zawsze łatwa, może zmęczyć, można się potknąć… ale odwiecznym celem człowieka było iść, zmierzać, podążać…
On: To tak jak spacer. Nie muszę mieć celu. Mogę iść i zastanawiać się: „o jaka ładna pogoda”.
Ona: No widzisz, bardzo dobrze Ci idzie.
On: Mam dobrego nauczyciela.
Ona: Na tym polega moja rola. Trochę być jak rodzic, który stoi z tyłu i asekuruje upadek a jednocześnie daje z przodu całą przestrzeń do działania, do podążania, do wyboru dróg jakie stają przed człowiekiem. Towarzyszy to nie jest to samo słowo co wyręcza.
On: Ty idziesz swoją drogą a ja muszę znaleźć swoją. Nasze drogi mogą się najwyżej krzyżować i łączyć miejscami, przecinać i rozwidlać… ale zawsze będą to dwie odrębne drogi. Bo nas jest dwoje.
Ona: A cel nigdy nie będzie zawsze tym samym celem bo droga za każdym razem będzie inna.
Katarzyna Dorosz-Dębska
psycholog, psychoterapeuta